nr 222 (lola & penelope).

w przeciwieństwie do georgie, którą niekiedy trzeba było pilnować, ale o tym w następnych odcinkach. kiwnęła głową i wyszła na korytarz.

sięgnęła jeszcze po komórke, a potem szybko zasnęła. razem z panem Króliczkiem którego wygrzebała z dna szafy, z pudełka na buty.

Przyszła nad ranem do pokoju. Pen jeszcze spała. W pokoju było miłe, chłodne powietrze, które wślizgiwało się przez otwarte na oścież okno. Obiecała sobie, że już nigdy nie da się wyciągnąć do żadnego gejowskiego klubu. Zrzuciła z siebie czarną sukienkę i zakopała się w samej korobkowej bieliźnie pod kołdrą.

Siedziała na łóżku ze swoim ergo tulipem. i wyglądała raczej źle, własnie przeczytała nowy post plotkary. ale złośc jej przeszła, teraz raczej nastawiła się na naprawienie tej sytuacji, poszła więc szybko pod prysznic i nawet sie umalowała! xd
założyła fioletowe rurki i czerwoną koszulkę. i większośc dziewcząt w takim właśnie połączeniu wyglądałoby okropnie. ale nie ona. pozbierała porozwalane ciuchy i owdziała wygodne baletki. i była gotowa do wyjścia / do boju ;d

zapukał i oparł się plecami o drzwi. pokręcił głową.

Miała na sobie kratkowane szorty miu miu i jakiś top, ale i tak wyglądała nienagannie. wstała z łóżka i bawiąc się tym słynnym pierscionkiem z czerwonym rubinem otworzyła drzwi.

jako że opierał się o drzwi plecami, niczego nieświadomy wpadł do środka lądując na tyłku. zaklął głośno i powiedzmy, że przekręcił się na bok i klął dalej w pozycji embrionalnej. lubię słowo embrion.

stała nad nim i patrzyła na niego. nie nie, nie podała mu reki, musiałaby chyba zgłupiec, prawda? ona założyła ręce na piersi i dalej się na niego gapiła aż w końcu powiedziała:
- ludzie, na prawde musiałeś tęskni - po czym wyszła z jego pola widzenia.

-jesteś okropna, penelope - jęknął, wstając i na niemalże sztywnych nogach podchodząc do łóżka. powoli usiadł i skrzywił się nieznacznie - chodź tu.

- nie będę za tobą biegac - skrzywiła się. - widocznie zmęczyłeś sie bieganiem za sziją, mam rację? - odwróciła się tyłem do niego, i jak zwykle zebrała włosy w kucyk.

-penn - położył się na plecach, właściwie wypuszczając powietrze jak dym papierosowy, w ten sposób wypowiadając jej imię - o co chodzi tym razem? nie widziałem się z nią, jeśli to ma poprawić ci humor - nie dawał po sobie poznać, że jest nieco zdenerwowany. skąd do cholery penn wiedziała, że ta wariatka jednak zostaje na yale?

bo penn wie więcej niż on myśli ^^
- słuchaj, nie obchodzi mnie to. i nie smródź mi tu. - otworzyła okno. - ja nie pale, przypominam.
acha, acha.

podniósł się, opierając na biodrach.
-ale penny, kochanie, no chodź tu - mówił trochę niewyraźnie, bo z camelem między wargami, ale pierwszy raz powiedział do niej per kochanie. to chyba powinna usłyszeć. to takie rozczulające.

zawachała się, i owszem. bo usłyszała, a ona jest sentymentalna.
- faktycznie, ograniczyc się do okropnej penelope jest ciężko - pokręciła głową, ale o dziwo jej głos wcale nie był napastliwy. lekko się nawet łamał. bo ona po prostu nigdy nie była w prawdziwym związku, wiesz? Zawsze kończyło się na 'nie pójde z tobą do łóżka nawet jak powieszmi że mnie kochasz'.

spiłął się w sobie, ale nie za bardzo sama rozumiesz ;x i wstał. zgasił camela o panele na podłodze i podszedl do penelope, obejmując ją od tyłu gdzieś na wysokości kości biodrowych. przygarbiol się i oparł podbródek na jej nagim ramieniu.
-mała zazdrośnica.

a ja własnie wymyśliłam jeszcze jeden powód dla którego może byc na niego zła!
- zasnąłeś! - odwróciła się do niego przodem jednocześnie zdejmując jednocześnie jego dłonie z bioder. nie wiedziałaz że faceci tak mają?

nikt jej nie poinformował. biedna dziewczyna.
speszył się trochę w związku z czym przejechał dłonią po swoim popołudniowym zaroście i uśmiechnął się nieśmiało
-nie chciałem. samo tak jakoś..

- dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. - spuściła smutno głowę. i w sumie nie wiedziała dlaczego znowu się awanturuje.

-aha - nie miał ochoty się z nią spierać, szczególnie kiedy znowu przeszkadzało jej wszystko i wszyscy. odsunął się i bawił swoją zapalniczką, wyglądając przez okno, bo po dziedzincu biegała kaczka. czy inne gówno z piórami. nie znał się na tym.

- ej, przepraszam. - zaraz się popłacze. bo ona chyba po prostu tak już miała. staneła za nim i posmyrała go po łopatce. bo jakoś nie mogła się zdobyc na więcej.

pomyślał sobie, że teraz on się zabawi w babę i stał dalej bez ruchu, czekając na jakiś jej kolejny ruch. 'a patrz głupia gąsko jak muszę się przed tobą gimnastykować'.

to się przeliczył.
usiadła sobie na łóżku wciskając się w kąt, ;ciemny, mokry i zimny' xdd
i no, łezka jej po policzku popłynęła bo się na ojca wkurzyłam.

odwrócił się przez ramię i pokręcił głową, bo myślał że zaczyna rozumieć penelope, ale znowu doszedł do wniosku iż nie nadąża za jej emocjami. ona chyba sama za nimi nie nadążała.

a żebyś wiedziała, że nie nadążała!
było jej przykro z powodu matta czy z powodu jej własnego zachowania?
podniosła na chwile wzrok tylko po to by zaraz znowu schowa głowę za kolanami które obejmowała ramionami.

usiadł obok niej, obejmując ramieniem. przysunął ją do siebie i pocałował w czubek głowy.
-no już, dobrze.