Schody Przed Budynkiem

siedziała na schodach i właśnie przeglądała aktualizację na stronie plotkary.

wyszedł właśnie z zamiarem zakpienia mieszanki herbat, jedynej któr tolerował. to tak jest własnie jak sie ma pierdolnięta matke bogaczkę. Ale kiedy ujżał żorżetk to siadł bok ie i pamiętajmy ze był błogo ieswiadomy tego co tam plotkara nawypisywała.

natomiast żorżi już się w tej kwestii dokształciła i kiedy tylko kątem oka dostrzegła noaha, odsunęła się i zmroziła go spojrzeniem. to tak na początek.

- znowu masz łzy humor? - jej, on serio nie wiedział o co chodzi. poza tym był wkurzony na nią za wczoraj.

-zastanówmy się dlaczego! - parsknęła i potrząsnęła głową, uwalniając z niechlujnego koka kilka pasem ciemnych włosów. dżordżi, jak każda kobieta była przekonana iż plotkarę czytając wszyscy.

- tak, zgadujmy! hm, nie udał się pedikiur? zła kreska na powiece? - nie widział innej przyczyny zlego samopoczucia u dziewczyny ;d

roześmiała się nieco histerycznie i wcisnęła mu telefon do ręki.
-wiesz co, noah? - spojrzała na niego z wyrzutem - zawsze uważałeś się za lepszego od nas. i może miałeś rację, nie przeczę. ale w momencie kiedy napisałeś do plotkary obsmarowując mnie, stałeś się taki sam jak wszyscy. nawet gorszy - chwilę patrzyła mu w oczy, żeby za chwilę uderzyć go w twarz i wstać. chwyciła swoją torbę.

przeczytał ten post. i zdenerwował się, jeszcze bardziej.
- i dlatego nie czytam tej idiotki. biada jego dzieciom jak coś przeskrobią ;d w każdym razie było mu przykro, bo wczoraj pomyslał sobie, że może w końcu udało się to wszystko z żorż na prostą wyprowadzic.

a tu im ciocia plo zrobiła psikutaska i znowu jest krzywo.
georgie mocowała się ze swoją torbą, której nie mogła zapiąć, stojąc na jednej nodze i kiwając się na boki.
-cholerny lacroix - jęknęła pod nosem i zrezygnowała z zamykania torby, zarzucając ją na ramię - gratuluję, noah. oficjalnie zostałeś mianowany największym chujem yale. dopilnuję żeby nikomu ta informacja nie umknęła.

- a może plotkara ma rację, hę? Może po prostu każdemu to mówisz az wyrobiłaś sobie taką a nie inną opinię? Zresztą.. nie mam zamiasru z toba dyskutowac. i tak niewiele mnie obchodzi co myslisz o mnie ty i twoje kochane kolezanki.
warknął, ale nie odszedł. stał w miejscu dysząc wściekle, jeju jak to zabrzmiało xdd

jakby miał po czterdziestce i właśnie dogonił swój porwany przez wiatr kapelusz, xd.
trochę ją dotknął ostatnim zdaniem. odwróciła wzrok i starała się nad sobą zapanować. miała ochotę wydłubać mu oczy. nie lubiła, kiedy ktoś tak upierdliwie się w nią wpatrywał. szczególnie w momentach kiedy najchętniej podkuliłaby ogon i uciekła do pokoju, a taka a nie inna reputacja którą kształciła od początku liceum nakazywała jej pozostać na polu walki i wygrać konfrontację. jednak zamiast zgasić go jakąś ciętą ripostą otwierała i zamykała usta jak ryba, którą ktoś wyciągnął z wody ;c.

- może po prostu już każdy boi się z tobą przespac bo leczenie kiły / rzeżączki jest bardzo uciążliwe? - nie był głupi, doskonale wiedział że już od ładnych dwóch lat jest jednym z najbardziej pożądanych studentów yale. to, że z tego nie korzystał to już inna sprawa, nie?
- nie zabieram ci więcej czasu, musisz zadbac o swój nowy wizerunek, prawda?

postanowiła przemilczeć sprawę czekania na odpowiednią osobę i przeniosła wzrok z żywopłotu na noaha. świdrowała go spojrzeniem wściekle błękitnych oczu
-pieprzony dupek - odepchnęła go z całej siły i przeszła obok niemieszkając nadepnąć mu na nogę obcasem ;3.

- może nie mam racji? - zawołał za nią. a potem usiadł przy jakimśposągu, bo musiał sie uspokoic.

nie odwracając się pokazała mu środkowy palec. niezbyt wyszukany gest, ale klasyczny.

poszedł jednak za nią, bo jego sklep z herbatą był w tamtą stronę xd

czuła jego oddech na ramieniu. jezu, to brzmi jak fragment jakiegoś psychodelicznego horroru dla maniaków. nie odwróciła się jednak, przyspieszając kroku. była wściekła na noaha.

a on był na nią wściekły. i nie wytrzymał i zaczął od nowa, acha!
- jak mogłaś do cholery uwierzyc że to ja!?

odwróciła się przodem do niego i zatrzymała się z rękami skrzyżowanymi na piersi.
-tylko tobie o tym powiedziałam - prychnęła mierząc go wzrokiem. w tym momencie sprawiała wrażenie jakby widziała jeszcze więcej niż rentgen

to skoro tak to widziała że to nie o-on xd
- jesli sądzisz że to ja, to faktycznie mnie nie znasz. - powiedział a zaraz potem dodał - plotkara pisze różne rzeczy i zawsze wie co się u nas do cholery jasnej dzieje. - a potem machnał ręką i powiedział - zresztą nie będę siętłumaczc. tylko winny się tłumaczy. proponuję iśc do lejton albo jednej z twoich przyjaciółek, one na pewno ci wyjaśnią skąd plotkara o tym wie.

roześmiała się niemiło.
-nie do wiary! jeszcze zwalasz winę na te kujonki? one nie wiedzą do czego służy konturówka, nie wspominając o przeglądaniu strony plotkary - no tak, a tu cicha woda brzegi rwie, co? - chyba naprawę cię nie znam noah. a miałam nadzieję, że chociaż trochę.

- miałaś nadzieję? Wiesz, cięzko kogoś pozna wyśmiewając go przez całe życie, nie sądzisz? I tak od zawsze byłem tylko pryszczem syfem bądź innym grubasem. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona z siebie. Na prawdę cię lubię, wiesz? - to było ironiczne. Pomyślał sobie, że chyba zgłupiał próbując zbliży się do tej zdziry. tak właśnie sobie pomyślał, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, a ludzie sie nie zmieniają.

-tak samo jak ja ciebie - syknęła, to kojarzy mi się z mową węży w potterze, xdd. roznosiło ją od środka. jednak stała przed nim, sama nie wiedziała po co.

- to doskonale - stwierdził i obrócił się na pięcie. ale zaraz sobie przypomniał że szedł do sklepu i tuszył szybkim krokiem pozostawiając ją w tyle.

wzięła kilka głębokich oddechów, żeby zebrać się do kupy i stała jak głupia dokładnie w połowie schodów prowadzących do budynku.