Fontanna

natomiast dżordżi, tłumiąca swój intelekt wewnątrz prychnęła z politowaniem i przewróciła oczami, przyglądając się swoim łydkom.

poszła bo przypomniało jej się,że nie ma zadania z matmy.

spadam pa :*

- nie, żorzi nie bedzie miała nic przeciwko - usmiechnął sie uroczo do żorżi - ona mnie wcale nie lubi. - dodał, a na koniec stwierdził:
- hm, czego nie umiem? chyba wszystkiego.
nawet nie chodził na te wykłady.

-n i e n a w i d z ę - przeliterowała, pochylając się tuż nad nim. mógł spokojnie zajrzeć w spory dekolt jej koszulki ze spondż bobem - miłej nauki - odwróciła się i powoli ruszyła w stronę lasu narobić hałasu, kołysząc biodrami.

- a skąd j a to miałem wiedziec? jeszcze chyba mi się nie zwierzałaś z tego kogo lubisz a kogo nie? na pewno usłyszałem wiele razy, że nie lubisz m n i e.
dogonił ją tak, ze teraz szli razem. uważał, że na prawde wyglądała slicznie. nawet kiedy była taka zła.

-odczep się, pryszczu - odpowiedziała nieprzyjemnym tonem i machnęła ręką przypadkiem trafiając noaha w policzek. tego nie planowała. jednak tylko zacisnęła usta i przyspieszyła, starając się nie zgubić źle zasznurowanych disi.

- co cię dzisiaj kopnęło, nie zaliczyłas kolokwium? - hm, a niby dlaczego on sobie myślał że bedzie miła? przecież ona zawsze miała tylko chwilowe przebłyski normalności.
- zreszta czego ja się spodziewałem, co? - zapytał bardziej siebie niż ją, acha.

zatrzymała się gwałtownie, tak że prawdopodobnie wlazł jej na plecy i odwróciła przodem do niego ujmując noaszkową twarz w dłonie. wspięła się na palce i pocałowała go tak jak pewnie jeszcze żadna matematyczka czy inna ponadprzeciętnie inteligentna okularnica go nie całowała. przesunęła lewą rękę na jego kark, żeby następnie zsunąć ją na jego boski tyłek.
bezapelacyjnie dżordżi była typową porażająco zmienną kobietą.

hm, chyba go zatkało. no bo jeszcze żadna na niego nie fukała jak nieprzymierzając zdenerwowany kot a po chwili nie całowała go jednocześnie obmacujac. jednakowoz podobało mu sie to, więc nie protestował, tylko objął ją w pasie i oddał pocałunek. co bt nie powiedzie, nauczył się całowac. nauczyła go taka jedna laska która spotkał jak miał siedemnaście lat, ona miała dwadzieścia trzy. no cóż.

a wyglądał na takiego grzecznego.
dżordżi pociągnęła go za koszulkę w pobliskie krzaki, żeby niedajbóg ktoś ich razem nie przyłapał i obejmując go w tym momencie jednocześnie prawą ręką i lewą nogą ponowiła wymianę pocałunków. nie gazową ;3 chociaż to pewnie też.

połozył jej ręce na ramionach i odsunał od siebie.
- wstydzisz się mnie - bardziej stwierdził, niż zapytał i patrzył na nią smutno. jeden raz był do przyjęcia, ale nie da sobą pomiatac. w końcu to noah, nie? ;]

-nie, skąd - spojrzała na niego wzrokiem łani, przygryzła dolną wargę i uciekła po drodze ocierając romantyczną łzę.

a ona wgapiała się w tą całą sytuację z opuszczoną koparą, czuła się jakby telenowelę oglądała w telewizji i prawie, żeby poczuć ten ból, zaczęła zajadać czekoladki z ajerkoniakiem, pisząc dejzi conieco. potem poszła.

darren siedział na murku otaczającym fontannę i słuchał skałting for gerls, zarazem robiąc coś dziwnego ze swoimi wargami ;c w sensie, że wyginał je. rybcia lowe.

rybi mael, brylantowo! ;3
wracała nie wiadomo skąd w letniej fioletowej sukience i popijając sok z mango nuciła pod nosem biter słit symfoni.

przymknął oczy i nie wiem jakim cudem oparł się o samą fontannę, zarazem do niej nie wpadając/nie mocząc siebie całego.

zatrzymała się przed darrenem (chciałam napisać maelem) i trąciła go stopą w balerince w łydkę. jednocześnie odgarnęła z twarzy włosy.
-darren, nie śpij. oddaj mi lepiej płytę annie lennox.

powolnie podniósł powiekę, lewą, bo wyrażenie 'otworzył oko' średnio mi pasuje. zarazem zmrużył to oko, być (napisałam myć) może pod wpływem magicznej aury otaczającej miszel! nie ruszając się, odparł:
- ja mam jedynie twojego lennona.

-tak myślałam, że to jednak ty - opowiedziała po chwili głębszego zastanowienia i zakręciła butelkę z sokiem, stawiając go obok fontanny. usiadła w pewnej odległości od darrena i zanurzyła rękę w zimnej już o tej porze wodzie.

zastanawiałam się, czy mógłby wymruczeć ponętne 'mhm', ale niezbyt mi to do niego pasuje. tak więc obserwował ruch dłoń miszel, ciągle z jedną powieką zamkniętą.

-ktoś ci podbił oko, (dar? xd ren? xdd rennie? już w porządku mój żołądku!) - zapytała, przechylając głowę i patrząc na niego z uśmiechem. założyła nogę na nogę.

- dzięki miszel. - odpowiedział oschle nieco, otwierając drugie oko, na dowód, że jednak i ono żyje. spojrzał na nią, siedząc na murku ów fontanny, nie opierając się o nią. szturchnął miszel ramieniem.

-mógłbyś? - odpowiedziała tonem nadającym zdaniu sensu 'mógłbyś przestać, do cholery?' nerwowo machała nogą. czasami darren ją irytował. hej ja nie mam pojęcia jaka ona jest.

no i dobrze

- nie wiem, czy bym mógł. - odparł, patrząc na nią. objął ją ramieniem, sądzę, bo mimo że jest ałtsajderem to i tak go wszystkie kochają.

-jesteś okropny - prychnęła, opierając głowę o ramię, którym ją objął. dźgnęła go palcem wskazującym między żebra - żadna cię nie zechce i wcale nie będę zdziwiona.