Biblioteka

-nie obchodzi mnie jak. już nie - wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowa i wyszła. energicznie dosyć.

mruknęła coś o kawie i lekturze z angielskiego i poszła do swojego stolika.

siedziała przy którymś ze stolików z nogami opartymi o drugie krzesło i kartkowała Wielkiego Gatsby'ego.

znały się, nie znały?
Chodziła między regałami w poszukiwaniu Lolity Nabokova. Albo miała pecha, albo po prostu biblioteka Yale schodziła na psy. Albo nie, ślepa jest.

a nie wiem, jak wolisz. nachyliła się w celu podrapania swędzącej łydki. czy tam też mają tak upierdliwe komary, czy to domena polski xd? w każdym razie książka spadła jej na podłogę, robiąc niemały hałas i przyciągając karcące spojrzenie bibliotekarki.

czyli wolę, żeby sie znały. A co do komarów to nie wiem, ale u nas są okropne ;c
A kłarel w końcu znalazła książkę! Wzięła ją z półki, po czym wychyliła sie zza regału, aby zlokalizować źródło hałasu. -ginger, ty niezdaro- prychnęła siadając obok niej, na krześle. -nie sądziłam, że cię tu spotkam. co czytasz?-zapytała, zakładając kosmyk włosów za ucho.

-sugerujesz, że jestem zamknięta na literaturę i oporna na wiedzę? - zapytała lekko, prostując się na krześle. poprawiła kołnierzyk fioletowego polo, które zabrała blajtowi jakiś tydzień temu. lauren! bo to moja nowa miłość - Gatsby'ego - dodała po chwili.

-sugeruję, że zwykle bywasz w pracowni malarskiej, albo męskim akademiku-odparła, wertując Lolitę.

uśmiechnęła się, trącając przyjaciółkę w bok.
-a ty jak zwykle tylko o jednym - mruknęła, w domyśle o męskim akademiku - à propos, widziałaś ostatnio luika? - z jej twarzy zniknął uśmiech - nie mogłam go znaleźć w pokoju - oparła się wygodnie, zakładając nogę na nogę.

-wcale nie o jednym-wbiła jej palec wskazujący w żebra- luika? tak, widziałam- powiedziała poważniej, nie miała ochoty opowiadać jej o jego problemach. W końcu obiecała.

jak gdyby nigdy nic przełożyła kolejną kartkę Gatsby'ego.
-przynajmniej jeszcze żyje - przewróciła oczami i wbiła świdrujące spojrzenie w kerell - czy wy ze sobą spaliście? - odsłoniła zęby w specjalnym rodzaju uśmiechu.

Zakrztusiła się. - ja i loic? no chyba sobie żartujesz- parsknęła, wbijając wzrok w Lolitę. Oj biedna kłarelka, czyżby ginger weszła na niepewny grunt? -w ogóle, skąd takie pomysł biorą sie w tej twojej głowie?- wysiliła się na krzywy grymas, mając przypominać uśmiech.

rozpromieniła się, zakładając za ucho pasmo kręconych włosów.
-sama nie wiem, ale czerwienisz się - tu wycelowała palcem w jej policzek - a to jednoznaczny dowód zbrodni - podkurczyła nogi i objęła je rękami.

-nie było żadnej zbrodni-machnęła ręką- luik ja, hmm przyjaźnimy się?- tak to sie teraz określa? Pomacała dłonią po swym policzku,czerwone lice to tylko jednoznaczny fakt, że ma dobre krążenie.

powiedziała jej to? jeśli tak, gin parsknęła śmiechem. ale nie ironicznym. po prostu, śmiała się, bo zrobiło jej się wesoło.
-każdy tylko nie luik, ker - zaczęła, poważniejąc - to nudziarz!

W takim razie powiedziała, xd.
-tak, tak, słyszałam tą gadkę pięć tysięcy razy gin-rzekła, zastanawiając się co by zrobiła wiedząc, że jej brat jest ćpunem. chciałaby zobaczyć jej minę wtedy. -poza tym nie robię nic zdrożnego- uśmiechnęła się, przecież to święta kłarel.

-zapomniałam, że mówimy o tobie - nachyliła się, żeby posmyrać przyjaciółkę po kości policzkowej - kiedy w końcu zdejmiesz te żelazne gacie, które założyła ci matka w pakiecie z tymi wszystkimi życiowymi mądrościami o prawdziwej miłości? - kiedy skończyła wypowiedź odsunęła się ponownie.

-nie przypominaj mi, bo je zdjęłam i żałuję- tak, właśnie, bo wbrew wszystkiemu querelle dziewicą nie jest, a to za sprawą wysokiego bruneta, o turkusowych oczach, który ją uwiódł na letnim obozie. Wielka miłość sie skończyła po dwóch tygodniach, a ona została bez swojej cnoty, to straszne! A przecież od dziecka wpajano jej, aby zachować dziewictwo do ślubu, bo to najcenniejszy skarb kobiety, ale ona głupia nie słuchała rad mamy, ani babki. Ba, nawet przeżyła po tym kilka jednorazowych uniesień, ale co z tego, skoro praktycznie nigdy nie była z facetem z miłości. Tak, skończona kretynka, może kiedyś przyjmą ją urszulanki do siebie.

jeżeli barwnie przedstawi swoją przeszłość i okaże skruchę!
-daj spokój, ker - uśmiechnęła się szelmowsko - wcale nie żałujesz - wyciągnęła z torby buteleczkę z sokiem z mango i odkręciła, ignorując mordercze spojrzenie bibliotekarki. kolejne! zaraz ją stąd wyrzuci. gwoli ścisłości niech będzie iż cnotą ginger zaopiekował się blajt.

może i w świadomości nie żałowała, ale w podświadomości tak, a może to na odwrót szło, nie wiem, chyba coś pokręciłam. I pewnie wiedziała kto zaopiekował się cnotą gin, w końcu sie przyjaźniły, raczej.
Spojrzała na ginger i jej sok, potem na panią bibliotekarkę. -patrzy się na ciebie, jakby miała ochotę cię rozszarpać-powiedziała-pewnie zazdrości ci urody i figury, bo sama wygląda jak skrzyżowanie mansona z barbie i pewnie ma cellulit na udach i pośladkach. i żylaki- dodała przeciągając się, co z tego że robiła to w publicznym miejscu? Założyła nogę na nogę i zaczęła pocierać,swoja kostkę. Chyba jejl przeżywa oblężenie komarów, a może to buty ją obtarły?

turyści z polski; te komary <3
-jakiej figury? - spojrzała na fałdkę jaka uformowała jej się na brzuchu. zapewne była to sama skóra, ale ginger jak każda kobieta widziała w tym zwały niepotrzebnego tłuszczu. poklepała się po owym tłuszczyku i przeniosła spojrzenie na bibliotekarkę, a następnie na kerel - myślę, że zazdrości mi soku - napiła się solidnie, o ile to poprawna forma i podsunęła mangodżus ker.

Zrezygnowała z soku, ponieważ musiała już iść.
-widzimy się w kampusie- ubuziała ją jeszcze w policzek i poszła w siną daaaal, xd.